środa, 28 kwietnia 2010

Pakowanie.

Kolejny wyjazd, kolejne pakowanie. Tym razem pakuję nie tylko plecak. Ostatni miesiąc odgruzowywałam dom, tworząc na środku wielki stos wspomnień. Taki trochę przegląd kina życiowego. Eksternistyczny i w sam raz. Spakowałam przeszłość i dziś czuję, że to kawał dobrej roboty, stanąć twarzą w twarz z lękami, kpinami, pracami przynoszącymi satysfakcje i motywującymi do tworzenia i finalnie z tysiącami obliczy tej samej Agaty. I dziś, na kilka dni przed tym oczekiwanym momentem, kiedy to będę stała z plecakiem na plecach gotowa iść w kierunku, który w danym momencie będzie dobrym kierunkiem czuję satysfakcję. Satysfakcja polega na uświadomieniu sobie, że po wielu latach poszukiwań znalazłam sposób, najprostszy, ale warto było pokonywać góry by dotrzeć do tego punktu.
Pakowanie niestety polega również na słowie "ostatni". Ostatni raz przed wyjazdem zobaczyć się z rodzicami, babcią, ostatnia joga, ostatni wtorek. I tak się szprycuję emocjami, wciąż coś załatwiając, starając się dopiąć wszystko na ostatni guzik, zmęczona, upycham nostalgię, ale ona wylewa się spod powiek, serce się tłucze, a ja staram się korzystać z dobrodziejstw tego wszystkiego czego się nauczyłam i być tu i teraz, oddychać i odnajdywać w sobie spokój.
Te "ostatki" staram się traktować normalnie, bez paniki, bo przecież Ameryka Południowa nie jest aż tak daleko, jednak po ostatniej podróży doceniam to co mam dziś, bo kto wie, co będzie jutro. W głowie mojej tańczą motyle kolorowe, a serce odważniej ogląda świat z dnia na dzień, ale nie ukrywam, że smutek się przepycha pomiędzy tymi motylami. To bardzo ważny i mimo wszystko miły etap pakowania.
Nostalgia jak widzę najbardziej motywuje mnie do wszelkiego rodzaju podsumowań. I tak muszę powtórzyć, że cieszę się z całej pracy jaką tu wykonałam. W dużej mierze sama siebie zaskoczyłam brakiem zwlekania i ciągłym parciem naprzód co dawało energię na kolejne dni. Wiele było momentów "na skraju", ocierania się o postradanie zmysłów na rzecz permanentnego szaleństwa, ale udało się i wyszłam z tego z głębszą znajomością siebie, siebie obok Matiego, Matiego jako przyjaciela, mistrza, element teraźniejszości, gdy ja cofałam się za głęboko w potoki historii z lat dojrzewania, z pasją notowane przez całe życie. Biorąc pod uwagę pomysły, jakie chcemy realizować może być tylko lepiej.
Teraz nadszedł czas na pakowanie plecaka. Na dzień dzisiejszy wygląda na to, że powinnam zabrać ich przynajmniej 3. Stawiam na pakowanie drogą eliminacji.

3 komentarze:

  1. właśnie pakuję się drogą eliminacji. ale tylko na cztery dni i tuż obok będę. rzut beretem.

    ostatnio gadałam z Twoją mamą. podesłała linka do poprzedniego bloga podróżnego.
    jeszcze nie poczytałam porządnie, przebiegłam tylko.
    ale tego będę śledzić już na żywo.
    z przyjemnością.

    przyjemności! w podróży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejże Karolina! Kopę lat! Żeby blogi musieli wymyśleć, aby wrócił kontakt to nie myślałam. Odwiedziłam i ja Ciebie. Obserwować Cię jakoś nie potrafię zacząć. Jest taka opcja? Jak nie ma, to trudno, będę zaglądała w ciemno, czy jest coś nowego. Bardzo ładne rzeczy robisz, miło popatrzeć. Nie mogę się już doczekać czasu na dłubanie nad własnymi pomysłami:)
    Jakiej wielkości beret, bo słabo rzucam ?!:)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. wychodzi na to, że internet ludzi zbliża. :D
    opcja obserwowania już jest u mnie. na samym dole. miałam to dodać już wieki temu ale ciągle umykało.

    beret nieduży. taki na Kaszuby ;)

    OdpowiedzUsuń