środa, 18 maja 2011

Boliwia ciag dalszy

Kurs Vipassany bardzo intensywny. Mati pelnil role opiekuna mezczyzn, a ja szefowej kuchni. Czyli obydwa stanowiska dosc intensywne, Mati medytowal, a jak nie medytowal i nie spal to przypominal mezczyznom regulamin i rozwiazywal ich wszelkie problemy. Po kilku dniach ludzie wymyslaja jakiekolwiek preteksty, zeby tylko zwiac. Niedawno uslyszalam, ze w zyciu trzeba miec jaja i tak przy okazji tych uciekinierow wrocilo do mnie to zdanie i doszlam do wniosku, ze kurs vipassany to dobry test na to czy sie te jaja ma czy nie:)
Szefowa kuchni gotowala dla 80! Niezle. Naprawde super doswiadczenie. Zespol trafil mi sie cudowny. Przez pierwsze dni nie moglam uwierzyc, ze moge pracowac z tak sympatycznymi pomocnymi ludzmi. Vipassana jest lepsza od zeglarstwa:) Do tej pory zeglarstwo bylo sposobem na spotkanie ciekawych ludzi, otwartych, pracowitych. Vipassana jest jeszcze lepsza!
W niedziele wieczorem po calym dniu sprzatania wyladowalismy w domu u Oscara i Ingrid, architekta i fizjoterapeutki (hehe, ciekawy zbieg okolocznosci), ktorzy organizowali tegoroczny kurs. Mieszkaja w domu z gliny, maja mnostwo zwierzat i sa bardzo sympatyczni.
Wczoraj przyjechali na obiad profesorowie kursu - nasi sasiedzi z San Marcos, Aspa i Teno. Zrobilam po raz pierwszy ciasto Odile i calej Francji - tarte tartin - pycha. Po 80 gotowanie dla 6 to pryszcz!
Jutro jedziemy do La Paz, gdzie zamierzam isc do lekarza i wyleczyc wszelkie strefy kobiece i ogolne, ktore nie sa w porzadku. W zwiazku z tym planujemy aktywny pobyt w wielkim miescie. Zima! Robie nadal skarpety dla nas. Zobaczymy jak to bedzie. Na kursie polowa osob byla z La Paz, mam rowniez informacje, ze mieszkaja tam bardzo sympatyczni Polacy z dziecmi, na spotkanie z ktorymi niezmiernie sie ciesze. Jeden ze znajomych ma do wynajecia mieszkanie z piecem przemyslowym, wiec prawdopodobnie bedziemy robic chleb i wyroby cikiernicze z gornej polki.
Pozdrawiamy goraco!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz