czwartek, 10 lutego 2011

Sen

Miałam wczoraj sen. W przeciągu krótkiej chwili, kiedy Mati masował mi głowę, przyśnił mi się poród. Tak jakbym miała możliwość zobaczyć, co by było gdybyśmy rodzili w szpitalu. Sen nie był łatwy, ale ja byłam spokojna, obserwowałam, jakby ktoś pokazywał mi film. Pamiętam kozetkę z flizelinowym prześcieradłem, z ogromną plamą krwi, nigdy nie widziałam dziecka, które po urodzeniu zostało reanimowane z sukcesem, słyszałam moment, kiedy Raiz zaczął oddychać i pamiętam, że mnie to bardzo rozczuliło. Potem, nie wiem skąd i co to za idiotyczny pomysł mojej śniącej głowy, usłyszałam: „Wypadła nerka”, nie rozumiałam czyja nerka i co się dzieje, była chwila zamieszania, nigdy nie widziałam syna. Wiem jedynie, że trzeba było go odłączyć od aparatury i że nie przeżył.
Ach jaka wielka pustka towarzyszy mojemu sercu. Mam nadzieję, że czas nauczy nas spokojnego współżycia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz