środa, 6 lipca 2011

Ayahuasca

Druga próba. Tym razem udaliśmy się na ceremonię po kilkudniowym odpoczynku od miasta i w pełni sił. Udało mi się nawiązać kontakt z rośliną i przeżyłam noc samopoznania i kuracji. Udało mi się wytrzymać 20 minut z lekarstwem, poczym zaczęłam wymiotować i gdy układ pokarmowy się uspokoił rozpoczęła się moja wycieczka. Prosiłam o uleczenie macicy oddając się w pełni zaufania tej jakże starej i mądrej medycynie. Każdy może o coś prosić lub wypić lekarstwo z konkretną intencją. Wróciłam z łazienki do salonu, gdzie odbywała się ceremonia. Było nas 10 osób i szaman. Usiadłam spokojnie na kanapie, okryłam się śpiworem i pierwszym doświadczeniem jakie przeżyłam było pożegnanie się z synem. Dodam, że nigdy nie próbowałam narkotyków halucynogennych, więc nie miałąm żadnego doświadczenia w widzeniu rzeczy nieistniejących. Było dla mnie silnym przeżyciem widzieć piękne formy, grę świateł i niesamowity trójwymiar. Płakałam zdając sobie sprawę ile stłumionej miłości do mojego dziecka nosiłam w sercu. I wszystko się uwalniało, płakałam będąc nzarazem niezwykle spokojna. Czułam się piaskiem, kamieniami, nasionami.Nas zgromadzonych podczas ceremonii widziałam jako elfów, którzy podtrzymują świat przed zagładą robiąc mnóstwo dobrych uczynków.
Drugi raz po ciąży i porodzie czułam się w pełni kobietą, spokojną, delikatną bez blokad, kompleksów i automatycznych reakcji samoobronnych przed bólem, etc. Pojawili się rodzice, dziękowałam im za życie, które mi dali. Czułam się wspaniale szczęśliwa jako dojrzała kobieta. Mati siedział obok mnie i jeszcze nie czuł efektu rośliny i co jakiś czas dzieliłam się z nim swoimi doświadczeniami i mądrością, jaką wraz z ów doświadczeniami zdobywałam. Śmialiśmy się cudownie. Czułam, że żyłam, by doświadczyć tej nocy. Czułam się nieskończenie zdrowa, w pełnej harmonii z moim ciałem i duchem. Wyzwolona od wszelkich wątpliwości, w pełni ufająca własnej intuicji. Rozpoczęłam nowy okres życia.
Gdy efekt lekarstwa zaczął ustępować, skonsultowałam z Normanem (szamanem) czy warto wypić kolejną dawkę. Powiedział, że tak, więc wypiłam. Tym razem biegunka i wymioty. Duża utrata płynów i jeszcze silniejszy efekt. Wróciłam z łazienki zygzakiem. Znów poczucie bezpieczeństwa, pokoju i zaufania. Czułam się jak marionetka, którą sterowała ta silna roślina. Mati płakał, jak wilk wył, oboje tak spokojni, wtuleni w siebie. Szaman opiekował się nami, obserwował. Jedna dziewczyna przeżyła tę noc dużo ciężej. Wychodziły jej lęki i ciemne strony, prawie całą noc płakała. Norman spędził ponad pół nocy opiekując się nią. Czyścił jej duszę rytuałami, których od lat w jego wiosce uczył się od swojego dziadka i ojca. Pochodzi z columbijskiej Amazonii. Śpiewał i mówił o szacunku do samej siebie i wyzwoleniu. Uspokoiła się nad ranem po tym jak mówiła z pełną jasnością różnymi nieznanymi językami. My obok śmialiśmy się ze szczęścia i czystej radości. W tle leciała muzyka, kompanka Normana - Pepa ze swoją koleżanką Ceci wtórowały śpiewom z płyty, coś wspaniałego.
Dziś wiem, że najbardziej ze wszystkiego zaskoczyło mnie podczas tej drugiej ceremonii poczucie harmonii, pokoju, zdrowia. Byłam przekonana, że wyjdą wszystkie moje lęki, stresy i bóle. Dziś wiem, że nie ma we mnie nic ukrytego, o czym bym nie wiedziała. A atmosfera miłości i radości jaka towarzyszyła mi tej nocy przyniosła wiarę i zaufanie do samej siebie. Spokój.
Dane "techniczne" ayahuaski zainteresowani znajdą na:
http://www.ayahuasca.net.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz