Piosenka zaczyna się tuż po przymusowej reklamie:
http://www.youtube.com/watch?v=knpVg6GlPHU&feature=fvst
High tide low tide
In high seas or in low seas
I'm gonna be your friend,
I'm gonna be your friend.
In high tide or in low tide,
I'll be by your side,
I'll be by your side.
(I heard her praying, praying, praying)
I said, I heard my mother,
She was praying (praying, praying, praying)
And the words that she said (the words that she said),
They still linger in my head (lingers in my head),
She said, "A child is born in this world,
He needs protection,
Got, guide and protect us,
When we're wrong, please correct us.
(when we're wrong, correct us).
And stand by me." yeah!
In high seas or in low seas,
I'm gonna be your friend,
He said, "I'm gonna be your friend."
And, baby, in high tide or low tide,
I'll be by your side,
I'll be by your side.
I siad I heard my mother,
She was crying' (I heard her crying'), yeah! (crying', crying'),
And the tears that she shed (the tears that she shed)
They still linger in my head (lingers in my head)
She said: "A child is born in this world,
He needs protection,
Got, guide and protect us,
When we're wrong, (when we're wrong), correct us.
And in high seas or low seas,
I'm gonna be your friend,
I'm gonna be your friend.
Said, high tide or low tide,
I'll be by your side,
I'll be by your side.
Bob Marley
wtorek, 29 listopada 2011
poniedziałek, 21 listopada 2011
Kawowe dni
Przychodzą
czasem takie dni, kiedy cały świat pachnie kawą. Przechodząc obok
szeWca – aromat świeżo parzonej kawy, mijając księgarnię –
znów kawa. To chyba, bardziej niż potrzeba spożycia kawy, chęć
opanowania całego stolika w kawiarni, wyłączenia się z
codziennego rytmu i przyjemnej celebracji chwili, refleksji na nią
przypadających; nierzadko w towarzystwie notatnika i pióra.
Kiedyś
takie momenty przelewane na papier brzmiały: dlaczego świat
funkcjonuje tak, a nie inaczej, dlaczego miłość jest taka..., i na
pewno to we mnie tkwi jakiś feler... Dziś wszystkie felery mają
wymiar najwyżej krawężnika i zdobywam je z mniejszym lub większym
trudem, dłużej, bądź krócej, ale świadomie i z chęcią. Już
wiem, że często pojawiają się w moim życiu, by czegoś mnie
nauczyć i tylko ode mnie zależy, czy z tego skorzystam, czy nie.
Wspięłam
się na wyżyny, robiąc wszystko co mogę, by dobrze się czuć i
nie mieć sobie nic do zarzucenia. I tak nie jedząc czekoladek, nie
powtarzam sobie, że chciałabym być szczuplejsza, ćwicząc prawie
codziennie, nie mam do siebie pretensji, że powinna się więcej
ruszać, medytując regularnie, nie narzekam, że brak mi czasu dla
siebie, na wyciszenie, pracując regularnie, nie wyrzucam sobie, że
coś mi nie wychodzi, bo próbując, za którymś razem w końcu
wychodzi!
Najważniejszą
dla mnie niespodzianką życia jest nauka stawiania sobie celów, a
następnie systematyczna praca, by je osiągać. Co najwspanialsze –
ta systematyczna praca nie tylko pozwala osiągnąć cel, ale
przynosi dużo szersze doświadczenie.
wtorek, 15 listopada 2011
W poszukiwaniu podbródka..
Tak czas mija, niby powoli, a już półtora miesiąca minęło odkąd jestem na tej wulkanicznej wyspie. Gran Canaria i Teneryfa nie są duże, jednak przez ich górzysty charakter i lokalizację na oceanie uważa się je za mini-kontynenty. Gdy u nas w Arukas na północy wyspy i dość wysoko pada deszcz, w Las Palmas ludzie opalają się na plaży. Gdy nawet w Las Palmas pada to prawdopodobnie w Maspalomas praży słońce. Tu w Arukas po przyjeździe, czyli na początku października było ciepło i nie padało, teraz coraz częściej pada i jest chłodno. Dobrze się tu żyje mając samochód. Paliwo tanie (0,95euro Bp95) i różne fajne miejsca odległe na tyle, że autobusem dużo drożej i dłużej. Stąd moje marzenie bywania raz na tydzień na plaży na razie się nie realizuje. Zacznę chyba chodzić na turystyczną kostiumową w Las Palmas, to jest dostępne nawet codziennie.
Poznaję różne zakątki, niesamowite. Malutkie miejscowości na bardzo zróżnicowanym terenie, kręte drogi, kolorowe domki, niskie i z zielenią wokół.
To odkrycia centrum wyspy, Santa Brigida, Teror bardziej na północ też ładny.
Poza miejscami i lokalnymi dziwnościami, poznałam kilka potraw i serów. Na wyspach nie ma krów, bądź są nieliczne, natomiast królują kozy i jest tu na szczęście duży wybór kozich serów. Gorzej jest z chlebem, Chleb orkiszowy strasznie drogi i dopóki nie zacznę piec sama zajadam czasem pszenne byleco, rzadko bo rzadko, ale brak podbródka z fotografii chyba nadrobiłam już trochę :)
Poznaję różne zakątki, niesamowite. Malutkie miejscowości na bardzo zróżnicowanym terenie, kręte drogi, kolorowe domki, niskie i z zielenią wokół.
To odkrycia centrum wyspy, Santa Brigida, Teror bardziej na północ też ładny.
Poza miejscami i lokalnymi dziwnościami, poznałam kilka potraw i serów. Na wyspach nie ma krów, bądź są nieliczne, natomiast królują kozy i jest tu na szczęście duży wybór kozich serów. Gorzej jest z chlebem, Chleb orkiszowy strasznie drogi i dopóki nie zacznę piec sama zajadam czasem pszenne byleco, rzadko bo rzadko, ale brak podbródka z fotografii chyba nadrobiłam już trochę :)
wtorek, 8 listopada 2011
Trochę zdjęć z ostatnich robót.
https://picasaweb.google.com/lh/photo/l1tLTXMHYaUbxt1fqapwyCPcT5yEiuW5UEwDZvzfwSk?feat=directlink
Subskrybuj:
Posty (Atom)