niedziela, 18 lipca 2010

Przeprowadzka

Przeprowadziliśmy się z małego kiosku do domu. DOM ma kuchnię z oknem i wyjściem na ganek, pokój dzienny z kominkiem, dwa pokoje z łazienkami każdy. Jeden z nich, z łóżkiem stał się nasza sypialnią, a drugi to pomieszczenie a la mała świątynia. Stoi w nim kozetka – stół do masażu, trzymamy tam też pasy do jogi i materac do ćwiczeń i dziś, drugiego dnia w nowym domu udało mi się zrobić całą sesję poranną jogi. Dało mi to dużo energii i siły na cały dzień. I spokój wewnętrzny, jakże ostatnio potrzebny.
Z tyłu domu, na ścianie kuchni, jest zainstalowany dwukomorowy zlew do prania, jedna z komór ma subtelną wersję tary do prania – pofalowany skośny blat. Komory obsługiwane są przez dwa niezależne krany. Rozwiesiłam sznurki do suszenia bielizny na słońcu i parę godzin prałam. Ogromne prześcieradła nieźle poprawiają krążenie, stopy mam ciepłe. I tak wyglądała nasza niedziela, Gicela prała równolegle przy ich punkcie prania, który widzę z naszego, jest nic porozumienia kobiet piorących, za oknem kuchennym Guillermo i Juan gotowali 2h obiad. Nasza kuchnia ma nowiusieńką, pełnowymiarową kuchenkę gazową z piekarnikiem! Test przeszła pomyślnie. Za drugim oknem, Mati masował francuską koleżankę o celtyckim imieniu, którego nikt nie pamięta.
Juan (Żuan) jest przyjacielem Jonasa (Żonasa), który ma żonę Polkę Dorotę. Dorota jest aktualnie w Polsce, ale już ma załatwiony pobyt w Brazylii i niebawem przyjeżdża do Vale do Capao. Słyszałam wcześniej od Matiego o wizycie Polki, ale nie sądziłam, że będzie tu mieszkać! Dwie Polki na takim końcu świata:) Cieszę się i czekam z przyjemnością na spotkanie i relację jaką przyniesie.
Przy okazji Juana – mała dygresjo-refleksja a propos imion. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego Joanna po portugalsku to Juana, skoro Juan to Jan. A Jan plasował mi się bardzo daleko od Joanny. Zaczęłam zdrabniać i już Jasiu i Joasia jakoś bliżej. Może dla Polaka jest to zupełnie oczywiste, jak Marian i Marianna, ale dla mnie to nowe odkrycie dnia.
Po obiedzie zrobiłam ciastka owsiane ze zmodyfikowanego przepisu Basi (więcej cukru, ale z trzciny, kakao, sezam i ziarno słonecznika, nie dodaję proszku do pieczenia, ani sody – działa!) Piekarnik jest wspaniały.
W łazienkach są prysznice z gorącą wodą. Gorącą!! Na podłodze kafle układane w szachownicę biało-kolorową. Kolorowa część to mozaika, całkowicie mnie pasjonująca, wykonana przez właścicieli, którzy nie boją się zdecydowanych zestawień kolorystycznych. Ściany w każdym w pomieszczeń (poza dwukolorowymi łazienkami mają trzy różne kolory. Zdecydowane róże, zielenie i niebieskości, czasem tylko wspomaga żółty, który chyba nie wyszedł, bo zamiast wpadać w pomarań, co by dało podobne nasycenie do pozostałych kolorów, przypomina raczej beżyk skromny. Dziś przyszła mi do głowy nazwa procesu twórczego nad tym domem - „deep trip”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz