poniedziałek, 8 listopada 2010

Zagubiony tekst poprzedniego posta

Od prawie 2 tygodni mieszkamy gaju oliwnym. 30 lat temu Wayna (mama Lirio - kolegi Matiego) kupiła tę ziemię, na której wcześniej Włoch naturalista wybudował dom z wychodkiem (który działa do dziś nie wydzielając żadnego zapachu!) i zasadził drzewa oliwne. Posesję Wayny otaczają 3 wzgórza, tworząc przytulny i dyskretny zaułek.
Dni mijają spokojnie, choć bardzo szybko zarazem. Wayna porzadkuje dom, szuka zgubionych dokumentów i szydełkuje, Mati ciałem i duchem zaangażował się w prace ogrodnicze, a ja robię na drutach (w trzydziestoparostopniowych upałach), czytam i piorę. Gotujemy na zmianę wyśmienite jedzenie, jemy wspólnie i dużo rozmawiamy. Wayna opowiada niebywałe historie z minionych lat, pyta, poprawia nasz hiszpański, chwaląc go zarazem. Istna sielanka, nastrój rodem z "Ukrytych pragnień".
Brzuch poczuł atmosferę i pozwolił sobie na kolejne zwiększenie objętości. Służba zdrowia jest na miejscu, gratis. Szpital 20 km dalej. W San Marcos jest również apteka, gdzie można dostać każdą homeopatię; tani internet; 3 biblioteki, cukiernia z pysznymi wyrobami zwanymi w Argentynie "facturas"; sklepy z produktami naturalnymi i przepięknym, funkcjonalnym rękodziełem. Są również co 45 dni organizowane zakupy zbiorowe, gdzie można nabyć produkty zbożowe, przyprawy, orzechy, suszone owoce dobrej jakości i w dobrej cenie.
Miło nas przywitało San Marcos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz