piątek, 21 maja 2010




Spacer czwartkowy zakończyłam wizytą w dzielnicy afrykańskiej. Tuż u podnóży Montmartre. Podobny kontrast niemalże po przejściu z jednej strony ulicy na drugą. Życie, mnóstwo ludzi, oczywiście większość czarnoskórych, sprzedawcy popkornu na każdym rogu (wózek z marketu z garem pełnym żarzącego węgla, na nim garnek z pokrywką, a w nim skaczące ziarenka kukurydzy) Było mi miło w tym gwarze maszerować. Kiedyś pewnie czułabym się nieswojo, może nawet bałabym się. Ale po Karaibach było mi miło wrócić do tej jaskrawej i głośnej kultury i to w dzień pełen słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz