czwartek, 9 września 2010

1 września

Najpierw przyszedł 1 września i automatycznie wróciłam do wspomnień, jak to było gdy po wakacjach nadchodził pierwszy dzień szkoły. Ogromna chęć zobaczenia się z koleżankami i kolegami ze szkoły, emocje z tym związane, świadomość powrotu do nauki i coroczne postanowienia uczenia się na bieżąco zamiast na ostatnią chwilę (nigdy nie udało mi się spełnić tych postanowień). Temu wszystkiemu towarzyszyła pewna niechęć, bo czas wakacji był miły, lato, wyjazdy, spotkania...
Poza tym wrzesień zawsze łączył lato z jesienią, czasem nawet z tą chłodną i mokrą. Liście drzew rosnących wokół boiska z tygodnia na tydzień zmieniały kolory, spadając dyskretnie jeden po drugim. Spódnice trzeba było komponować z rajstopami, a bluzy zamieniać na kurtki.
I tak, zobaczywszy datę 1 września, poczułam te wszystkie smaki i zapachy. I muszę przyznać, że szkoła to był bardzo miły kawałek życia.
Również wyobraziłam sobie Lechicką i już z punktu widzenia osoby dorosłej zobaczyłam jak zmienia się rytm życia domu, gdy dzieci idą do szkoły. Dla mnie, będącej z dala od rodziny, ta zmiana daje przyjemne poczucie spokoju, że dom tętni życiem i że w razie potrzeby mogę się skontaktować. Ta świadomość jest bardzo miła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz