środa, 5 maja 2010

Bonjour messieurs dames!

Udało się wyjechać! Pochmurne pogróżki nas nie zatrzymały i dolecieliśmy do Paryża. Emocje ścięły mi powieki i oddałam się zwykłej u mnie "śpiączce pierwszego lotu". Każdy kolejny środek komunikacji już tak nie usypia jak pierwszy samolot. Szkoda.
Czekanie na lotnisku przed wylotem to prawdziwa przyjemność, mimo gorąca i braku powietrza. Zwłaszcza widząc nagle Mariolę Pietrzak (znajomą taty) z całą grupą koleżanek:)
Z Beauvais do Paryża jest długa kolejka do autobusu, a potem ponad godzina jazdy. Z przystanku do Domu Didier (taty Matiego) bieg sprintem w butach górskich z plecakiem 25kg i torbą podręczną 11kg, potem metro o zatłoczeniu chyba 15osób na 1m2, przesiadka i na koniec szybki spacer do celu na rue de Lewis.
Mieszkanie w kamienicy na 5piętrze wśród innych kamienic okno w okno (Filtrowa jest luksusowa!) przywołało wiele opowiadań lub innych fragmentów książek spisanych w podobnych warunkach. Emigracja gdzieś na poddaszach, Cortazar, Benedetti.. To tylko ostatnio czytane pozycje, a jednak coś w tym mieście przyciągało bohemę. Tu nawet stężenie zapachu nikotyny zapewnia automatyczną teleportację w tamte czasy. Klatka schodowa drewniana, a la parkiet, winda na 2 osoby.... Idę na spacer i przyniosę więcej wrażeń.

2 komentarze:

  1. tak, tak, w Paryzu sa takie skroty i minimalistyczne rozwiazania urbanistyczne typu winda dla jednej grubej osoby (lub dwoch normalnych). ale chyba jeszcze nie doswiadczylas kratki przykrywajacej brodzik od prysznica od razu po przestapieniu progu drzwi. Sa tez takie rozwiazania (lazienkowe?) w Paryzu.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha, nie, faktycznie nie! Będę czujna:)

    OdpowiedzUsuń