poniedziałek, 11 października 2010

Curitiba

Dotarlismy wczoraj do Curitiby i juz z samolotu wszystko wygladalo jakos bardziej znajomo. Odczucia z 15 minutowego spaceru do domu mamy Guilhermo ewidentnie europejskie!! Twarze, przestrzen publiczna, mala architektura, spokoj... Dzis spacerowalismy duzo wiecej i jeszcze bardziej utwierdzilismy sie w odbiorze tego miasta.
Sylvia mieszka w centrum, przy rua dos 24h (Tato, zebys nie musial pytac:D)wiec wszedzie na piechote blisko. Niesamowicie dobrze zorganizowane to miasto. Ze wzgledu na duza liczbe polskiej emigracji pierogi moge kupic na placu tuz kolo domu. Niezle...
Temperatura te dodaje klimatu europejskiego, jest podobnie jak we Frankfurcie 23 maja przed wylotem do Brazylii. 14-20 stopni zalezy czy cien czy slonce, warto ubierac sie na cebulke, zwlaszcza bedac zmarzlakiem nielubiacym zmian temperatury, jak ja.
Wymowa i akcent portugalskiego zmienily sie znacznie. Mame na szczescie rozumiemy calkiem dobrze, a ze sporo mowi, to mamy niezly trening na koniec pobytu w Brazylii.
4 dni temu nastapila kolejna ekspansja terytorialna BRZUCHA. Przyzwyczajam sie do nowego ciezaru i potrzebnej do manewrowania przestrzeni. Ide na podboj ciucholandow, bo jakikolwiek nacisk na brzuch, chocby koszulki bawelnianej mnie denerwuje i jakos utrudnia oddychanie. A warunki mam do buszowania po ciucholandach fantastyczne, cala jedna ulica jest ich pelna.
Jutro zrobimy chyba tur turisticbusem, wyglada na fajna atrakcje, mozna wysiadac i za 30min zlapac kolejny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz