środa, 13 października 2010

Drugi dzień w Curitibie

12 października, dzień wolny od pracy, święto katolickie. Całe popołudnie spędziliśmy na świeżym powietrzu. Przyjemnie czuć spierzchnięte usta i wypieki po wejściu do ciepłego pomieszczenia. Na słońcu ciepło, ale w swetrze nie za gorąco.
Sylvia i jej narzeczony Jacobe zabrali nas na zwiedzanie. Samochodem pojechaliśmy do ogrodu botanicznego. Przyjemny spacer i wyrywająca z poobiedniej senności wizyta w ogrodzie zmysłów. Ogród ten polega na zwiedzaniu roślin z zasłoniętymi oczyma. Krętą ścieżką prowadzi balustrada, która przy każdej wypukłości ma donicę z innym gatunkiem roślin. Polecam takie zapoznanie z roślinami choćby w domu. Wspaniale relaksuje.


Park ma część niedostępną aktualnie dla zwiedzających, gdzie żyją małe dzikie zwierzęta oraz staw nad którym spacerowaliśmy kładką i który pełen jest ryb, żółwi i kaczek.


Po parku krótka wizyta w mieszkaniu Jacobe, gdzie z 19 piętra studiowaliśmy panoramę Curitiby i ogrodu botanicznego, leżącego niemal u naszych stóp.


Samochód i w 10 minut byliśmy już pod muzeum Niemeyera, i tuz obok uroczego parku Jana Pawła II dedykowanego polskiej emigracji. W parku jest kilka domów z bali. Jeden z nich to kapliczka, drugi Sklepik z rękodziełem, syropem malinowym i wyborową. Tuż za płotem i mostkiem nad kanałem ku mej uciesze córka polskich emigrantów Nadia i jak się okazało koleżanka Sylvii prowadzi Kawiarnię Krakowiak. Zaprosiłam zatem wszystkich na podwieczorek. Zamówiliśmy jedno danie dnia, w którego skład wchodził barszcz, 2 pierogi ruskie i gołąbki, potem zagryźliśmy kremówką i jabłecznikiem, a do domu przyjechaliśmy z makowcem, który odkryłam w cieniu pod ladą płacąc. Była to bardzo miła wizyta. Kremówki są takie smaczne!



Po kremówkach już o zmierzchu powrót do samochodu i do syna Jacobe z wizytą u wnusi, bo poza świętem katolickim dzisiejszy dzień to również dzień dziecka. Więc znów kawka, kanapki i krótkie 2h wizyty. Wszędzie czujemy się jakbyśmy byli częścią rodziny.
Dotarliśmy do domu, gdzie grzeję stopy pod śpiworkiem, kopiuję zdjęcia na komputer i odpoczywam, choć wcale nie jestem zmęczona, ale spać będę jak zabita po takiej dozie rześkiego powietrza.

Te dwa parki, które odwiedziliśmy to zaledwie część parków tematycznych Curitiby. Pozostałe to park niemiecki, włoski, ukraiński, Zaninelli, Tangua i Barigui. Wszystkie powstały po odzyskaniu terenów poprzemysłowych, a ogród botaniczny zbudowano na śmietnisku. Parki leżą na obrzeżach centrum i łączą je ścieżki rowerowe. Dużo prostych i bardzo praktycznych pomysłów zrealizowano w tym mieście i chwała im za to.

1 komentarz:

  1. no to wszystkiego najlepszego dla Twojego dzidziusia w brzuszku!! :) całusy

    OdpowiedzUsuń